Nonkonformistów jest mało
Na co dzień znajdujemy w się w najróżniejszych okolicznościach. Musimy zmierzyć się z wieloma sytuacjami, których głównymi bohaterami jesteśmy my. Odpowiadamy za to, co się stanie, wiele zależy od naszego zachowania. Postępowanie jest zazwyczaj zgodne z naszą naturą. Przeważnie uważamy, że to, co robimy jest słuszne. Czy tak do końca nasze postępowanie jest wynikiem samodzielnie podjętych decyzji?
Wprawdzie nikt nas do niczego nie zmusza, ostateczna decyzja należy do nas, ale sama / sam przyznaj, że często swoimi decyzjami podporządkowujemy się jakiemuś nieokreślonemu autorytetowi. Tych, którzy tego nie robią, reprezentują własny system wartości – nonkonformistów, jest mało.
Zgodnie z konformistycznym wzorcem postępowania dostosowywanie i upodabnianie się do innych jest dobre. Konformiści zmieniają zachowanie pod wpływem rzeczywistych albo wyobrażonych oddziaływań, sugestii, rangi innych ludzi. Krótki przykład:
Nonkonformista jest szczęśliwszy
tak twierdzi angielski filozof, politolog i ekonomista – John Stuart Mill:
„(..) Dla Johna Stuarta Milla celem życia ludzkiego było szczęście. Pogląd ten podzielał z utylitarystami takimi, jak J. Bentham i jego ojciec J. Mill.
„(..) Zatem sens ludzkiemu życiu nadaje nie tylko i nie przede wszystkim to, co wybieramy, lecz także sam fakt dokonywania wyboru. Mill cenił sobie bowiem niezwykle indywidualność, którą starał się ocalić przed naporem tego, co określał mianem zbiorowej miernoty. O czasach sobie współczesnych pisał on: „ nigdy nie było więcej potrzeby otoczenia jednostkowej niezależności myśli, mowy i postępowania jak najsilniejszą obroną, by utrzymać oryginalność umysłu i indywidualność charakteru, będące jedynym źródłem wszelkiego rzeczywistego postępu i większości zalet czyniących ludzką rasę tyle wyższą od stada zwierząt.,”12 Wartościowe życie to przede wszystkim nasze własne życie, zaplanowane przez nas samych i przez nas samych kształtowane.”<źródło: Barbara Grabowska ,,Dlaczego lepiej być smutnym Sokratesem niż zadowolonym głupcem? – sens życia według J.S. Milla,,>
Czyż nie jest to prawda? Żyjemy pośród osób nie potrafiących cieszyć się już twórczością, miejsce wartości pochodzących z serca zajmują pieniądze, popularność, władza. Aktor czy polityk stanowi dla nas wzorzec, mimo iż wiemy, że to jest tylko gra, niekiedy granicząca z kłamstwem.
Jak daleko to zaszło… Ludy pierwotne i ludzie wcześniejszych epok szli za prawdziwym powołaniem człowieka, szczęściem wynikającym z tworzenia, spełnieniem w pasjach. Dziś dopasowujemy się do tłumu. Społeczeństwo poskramia przejawy indywidualności, a w dążeniu do zdobycia pieniędzy gubimy po drodze szczęście, spokój, dom, rodzinę, pasje, sztukę.
Nonkonformizm to trudna sztuka
Gdy chodzisz własnymi ścieżkami, kreujesz własne życie. Zaś identyfikowanie się z grupami uzależnia.
Osoba i osobowość to coś więcej, niż część społeczeństwa, fragment większego zbioru, egzemplarz gatunku.
W społeczeństwie indywidualne jednostki są zwykle zwalczane, dochodzi do konfliktów. Dlatego trudno jest tak żyć, wyróżniając się nieprzeciętnie. Jednak warto zawalczyć o człowieczeństwo. Wymaga to ogromnej pokory, ale i szacunku do samego siebie.
.
Photo credit: HBarrison / Foter / CC BY-
One Response to “Nonkonformistów jest mało”
jan1 on 1 września 2015
idealem naszych czasow nie jest dazenie do prawdy i harmoni lecz pelne przystosowanie do zycia uksztaltowanego przez wynatuzone i zdehumanizowane struktury instytucjinalne .paradoks ten osiaga swe apogeum gdy przystasowanie te staje sie norma zdrowia psychicznego jednostki. [ Maria Grodecka]. Jeden ze znanych filozofow z kolei mawiacyt,, lepiej byc niezadowolonym sokratesem niz zadoolonym glupcem,,. Ipplikacje spoleczne konformizmusa powszechne i przerazajace w chistori ,latwosc z jaka ludzie sie przystosowuja jest jedna z przyczyn wielu tragedi w histori ludzkosci . bDobrym przykladem postawy nonkonformistycznej jest postawa niemieckiego rzolnieza Otto Shimka który w czasie drugiej wojny swiatowej odmowil w okolicach Tarnowa strzelania do ludzi za co zostal tam rozstrzelany. Z kolei przykladem postaw grupowych nonkonformizmu sa Swiadkowie Jehowy w Niemczech ktorzy jako calosc odmawiali sluzzby w armi niemieckiej. Postawy konformizmu w zyciu spolecznym a szczegulnie wpostaach dnia codziennego sa trudniejsze do zauwazenia gdyz sa powszechne w mysl zasady. ze skoro wszystkie zaby siedza w bagnie to trudno powiedziec tym zabą ze moze istniec alternatywna rzeczywistosc co do postaw i celow[ Pismo Sw Starego Testamentu mowi ,,cyt ,,Nie lacz sie z wielkim tlumem by czynic nieprawosc,, wskazujac ze ta powszechna ceha ludzi bycia w tlumie jako iluzji bezpieczenstwa jest czesto podstawa nieprawosci. No i na koniec cytat z Gibrana z tlumaczonego na 250 jezykow swiata poematu ,,Prorok,, [wklejam caly text gdzie jest przytoczony.]wiec moze nie chodzi o to by nie budowac relacji lecz by budowac je w odniesieniu do dobrych i madrych celow……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
ŻYJMY PROŚCIEJ…
Mahatma Ghandhi:
nr 59/? ?
W naszej rzeczywistości, podporządkowanej konsumpcji i elementowi zysku zredukowanego do bardzo wąskiego zakresu postrzegania świata, słowa , mogą dla bardzo wielu wydać się anachronizmem. Jednak ich głębia warta jest szerszego omówienia, albowiem zawarta w nich ponadczasowa mądrość może być dla nas wskazaniem rozwiązania większości problemów współczesnego świata.
Dzisiejszą społeczność charakteryzuje totalne odejście od prostoty w sensie organizacji życia społecznego, sposób, w jaki są zaspokajane potrzeby egzystencjalne oraz wielość tych potrzeb wykraczająca poza potrzeby konieczne, złożoność systemu charakteryzująca się zależnością życia jednostek od nieraz bardzo rozbudowanych struktur i podporządkowane temu technologie pod względem skali, z całym wachlarzem zawodów i profesji, powodują degradację biosfery, wyczerpywanie zasobów i ogólne skażenie środowiska substancjami toksycznymi, oraz wiele nierozwiązywalnych problemów natury społecznej, takich jak: bezrobocie, przestępczość, alienacja, gdzie życie ludzi staje się nie kończącą się gonitwą, frustracją i wynikającymi z nich problemami natury psychicznej, a idąc dalej agresją. Człowiek, nie mając wpływu na swoje życie, staje się cynicznym relatywistą, nie potrafiącym rozróżnić rzeczy, działań i spraw właściwych od niewłaściwych.
Negatywność tych zjawisk potęguje indywidualizm, manifestujący się najpełniej w systemie gospodarki wolnorynkowej, której bardzo negatywną cechą jest nadmierne powielanie działań, ich nieuporządkowanie, oraz niszczenie działań innych ludzi.
Pierwotną tego przyczyną jest postrzeganie świata przez pryzmat własnych, wyizolowanych celów i ambicji, z pomijaniem interesu całości, czy też osiąganie tych celów jak najmniejszym wysiłkiem własnym, poprzez przerzucanie go na innych, lub monstrualnie rozwiniętą technikę. Tak więc indywidualne dążenie do „szczęścia i powodzenia” rodzi problemy, które dotykają dziś wszystkich.
Wszystko to nałożone zostało na struktury instytucjonalne, które w anonimowy sposób realizują ludzki egoizm, przy pozornej tylko neutralności osób, tworzących kadrowe zręby tych instytucji. Skala destrukcji jest tak wielka, ponieważ Państwo, poprzez środki przymusu, służalczą edukację, reklamę i system materialnych i ambicjonalnych zachęt wprzęgło do – potrzebnych tylko w tym układzie rzeczy – działań miliardy ludzi, łącznie z tymi, którzy z racji cech osobowych, w swym wolnym, indywidualnym działaniu dalecy byliby od tego typu zachowań. Doszło więc do sytuacji w której zindoktrynowane masy same z siebie podtrzymują istniejący porządek i im też przychodzi płacić za wszystko co jest tego konsekwencją.
Większość więc problemów, łącznie z militaryzmem, wojnami, to suma codziennego życia milionów ludzi zorganizowanych w struktury, będące przedłużeniem ich umysłowości, tego, co w większym lub mniejszym stopniu popierają i akceptują. Na polu np. ekologii owocuje to tym, że nawet ludzie pragnący chronić przyrodę żyjąc w tych strukturach, również przyczyniają się do niszczenia Ziemi, bo będąc w całkowitej zależności bytowej od tych struktur, zmuszenie są, na przykład: wynosić kosze pełne śmieci i opakowań. A przecież śmieci, to tylko wierzchołek góry lodowej. Niejednokrotnie jednostki, aby zaspokoić potrzeby energetyczne rzędu dwóch, trzech tysięcy kilokalorii, podejmują działania pochłaniające dziesiątki razy więcej energii. Czynią to bądź indywidualnie (np. wyjazd samochodem za zakupy), bądź wchodząc w struktury charakteryzujące się tak dużą entropią.
Wracając do tego, co powiedział Ghandi, to tym, co mogłoby wiele wnieść, jest zrozumienie pojęcia prostoty w wymiarze, nie warunkowanym osobistą korzyścią, wygodą, własnym, indywidualnym doświadczeniem i wiedzą. Na wagę tego problemu zwrócił już uwagę Montesquieu, pisząc: Rzeczą właściwą byłoby, by pojęcia, za pomocą których ludzie się porozumiewają, rozumiane były jednakowo. Z tego, co wiemy o Ghandim, prostotę rozumiał on jako sprowadzone do niezbędnego minimum potrzeby materialne, jak i w miarę bezpośrednie zaspokajanie tych potrzeb pracą własnych rąk. Dziś równałoby się to odrzuceniu większości wyobrażeń o dobrym życiu, większości potrzeb, które przyjęliśmy jako własne, wzrastając w chorym tworze cywilizacji miejsko-przemysłowej, wraz z sankcjonującą to wszystko kulturą i jej niepotrzebnymi gadżetami, angażującymi ludzi i środki materialne. Prostota równoznaczna jest z ponoszeniem ciężaru i konsekwencji związanych z życiem człowieka, dlatego też jest odrzuceniem wygody jako jednego z pierwotniejszych motywów, o którym Gibron pisał: Wygoda aksamitne ma dłonie, lecz serce z kamienia. Kołysze was do snu, by u wezgłowia stanąć i z dostojeństwa ciała bezlitośnie szydzić i drwić ze zdrowych zmysłów jędrności, otulając je w miękkie puchy, jakby to były kruche i łamliwe cacka. Zaprawdę żądza wygody gasi płomień duszy i jej wzlot zabija, a potem śmieje się wśród pogrzebnej stypy.
Odchodzenie od prostoty było długim procesem, przyczyniali się do tego wszyscy, z entuzjazmem realizując każdą możliwość, jaką dała technika oraz przyjęty model organizowania się społeczeństwa technokratycznego. Spadek aktywności fizycznej wymusza sztuczne, a zatem bezużyteczne i niczemu nie służące formy, z całym przemysłem przyrządów i narzędzi, których produkcja też przyczynia się do niszczenia przyrody, bo uruchamia cały łańcuch działań niepotrzebnych. W kwestii zdrowia np. brak ruchu, skażenie środowiska i żywności powodują zwyrodnienia i choroby, co wymusza większą produkcję lekarstw, nadmierny rozwój techniki medycznej, itp.
Wszystko to staje się uzasadnione, jeżeli spojrzy się na to przez pryzmat obecnego sposobu życia i organizacji społeczeństwa. Nie chodzi tu o wyłączną gloryfikację pracy fizycznej, bo są zawody nie wymagające wysiłku fizycznego. Niewłaściwe i patologiczne jest to, że dążenie do nie używania mięśni staje się powszechne. Dążenie to realizuje się przez pęd do wykształcenia i odchodzenie tym samym od prostych metod wytwarzania, opartych o technologie małej skali. Konsekwencją tego jest wiele zawodów niepotrzebnych, nic nie wnoszących do jakości życia przeciętnego człowieka, totalna technicyzacja, wiele patologii społecznych.
Tym, co zagwarantowało sukces technokratycznemu społeczeństwu jest totalne przystosowanie, o którym Maria Grodecka (Wegetariański ¦wiat 8/1998) pisała: Ideałem naszych czasów nie jest doskonałość indywidualna, lecz pełne przystosowanie do życia ukształtowanego przez wynaturzone i zdehumanizowane struktury instytucjonalne. Paradoksalność tej sytuacji osiąga apogeum, gdy przystosowanie to traktuje się jako kryterium zdrowia psychicznego jednostki.
Pojęcie prostoty w potocznym jej rozumieniu jest tu tożsame i nierozłączne z tym przystosowaniem, a więc tak samo wypaczone jak system wartości większości ludzi. Bardzo trafnie sytuację świata przedstawił jeden z najwybitniejszych myślicieli XX wieku Max Horhaimer w książce „Społeczna funkcja filozofii” porównując świat do celi więziennej, w której jednostki walcząc o byt, intelekt i kalkulację rozwijają do niesamowitych wyżyn, pozostając jednak w murach celi, nie mając nawet wyobrażenia, co mogliby osiągnąć, gdyby ich bardzo rozwinięta logika wyszła poza przyjęty świat wyobrażeń i wartości. Aby cokolwiek zmienić w naszej rzeczywistości i by nie były to zewnętrzne kosmetyki, należy, powtarzając za Teodorem Roszakiem, bezwzględnie odrzucić mentalność, z której technokratyczne społeczeństwo bierze swą siłę. Prostota jest jednym z koniecznych elementów, o które należy się oprzeć, po jej odrzuceniu. Myślę, że wielkim nieporozumieniem jest oczekiwanie na zmiany obecnego status quo bez żadnego wysiłku z własnej strony. Trud ten powinni podjąć ludzie świadomi zależności między jednostkowym życiem, a sytuacją całości. Samo negowanie skutków to za mało. Być może, reorganizacja jednostkowego życia zajmie wiele lat lub nie zakończy się nigdy, ale jest to prawdopodobnie, jedna z niewielu dróg, aby coś zmienić. Przytłaczać może znikomość jednostkowych działań w stosunku do całości jaką jest społeczeństwo, ale – jak uczy historia – wszelkie przemiany zaczynały się od jednostek. Jeżeli nawet przemiany nie są już możliwe w odniesieniu do całości to taka reorientacja jednostek może być zaczynem nowego ładu wówczas gdy obecne struktury zaczną obumierać na skutek wewnętrznej niewydolności.
Człowiek, aby żyć świadomie, musi panować nad swymi działaniami i decyzjami, jakie podejmuje. Wchodząc w układy całkowitego uzależnienia od działań zewnętrznych, bardzo często sam pozbawia się tej możliwości. Czy, na przykład, żołnierz zawodowy lub pracownik przemysłu zbrojeniowego zależny mieszkaniem, pensją od systemu przemocy jakim są struktury militarne, zrozumie, że miejsce w którym jest i to co robi jest niewłaściwe? Nie! Nie pozwolą mu na to mechanizmy rządzące jego psychiką, która boi się zmian. Tak więc przystosowanie i całkowite uzależnienie egzystencji człowieka od istniejących układów czyni go bezwolną marionetką, poruszaną przez nieznane i niezrozumiałe przez niego siły, płynącą na fali ogólnych tendencji. W układzie takiego przystosowania, jeżeli nawet sam nie podejmuje jawnie destruktywnych działań, czynią to inni, w ramach systemu zależności, a on sam robi to poprzez ciąg działań pośrednich.
Odrzucić mentalność, o której pisze Roszak, to wysiąść z tego pociągu i zacząć krok po kroku budować świadomą rzeczywistość, na którą będziemy mieli wpływ, zrzucając więzy zdegenerowanego ekonomizmu i zależności od struktur, na które nie mamy wpływu.
Człowiek niewiele potrzebuje aby żyć. Potrzeby te mogą być zaspokojone przez bardzo proste technologie i sposoby wytwarzania, dostosowane do małej skali, a tym samym psychicznych potrzeb człowieka. Prostota nie musi być równoznaczna z odrzuceniem techniki i jej dalszego rozwoju. Jest co najwyżej sprowadzeniem jej do właściwej skali, a tym samym, uwolnieniem od zniewalającej ekonomii. Nie chodzi też o niekorzystanie ze struktur większych, bo są procesy produkcyjne wymagające takowych i oba te układy mogą współistnieć. Patologiczne jest to, że ludzie stają się zależni od dużych i rozległych struktur. W ten sposób przyczyniają się do destrukcji systemów biologicznych planety. Na przykład: mieszkańcy wsi kupują w sklepie mleko w kartoniku, które przyjeżdża z drugiego końca Polski. Wymaga to budowy całej infrastruktury w postaci transportu, dróg, samochodów, przemysłu opakowań, utylizacji, systemu kontroli, itd.
Niech każdy będzie dla siebie mistrzem i fachowcem. Można korzystać z własnych, niezależnych i prostych technologii, na przykład: robienia mąki, kaszy, wypieku chleba, tłoczenia oleju. Własnymi rękoma można zbudować dom z lokalnych surowców i w oparciu o proste technologie tak, aby spełniał te role, do których jest przeznaczony. Mając w pobliżu domu mały strumień, można, nawet na bazie prądnicy samochodowej, zbudować mini elektrownię na potrzeby oświetlenia siedziby. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by takie małe obiekty energetyczne, w zależności od warunków, budowane były o większych mocach, aby zaspokajać potrzeby wielu odbiorców. Jednak najważniejsze – by wszystko to służyło też innym (nieodpłatnie). Ogranicza się w ten sposób ilość przetwarzanej materii, a to równa się zmniejszonej ilości zanieczyszczeń i większej „harmonii ogólnej”.
Dziś sytuacja jest inna. Tak zwana ekonomia wymusza budowę coraz większych i bardziej złożonych struktur, co wiąże się z patologicznym rozwojem miast i pociąga za sobą wiele innych, negatywnych zależności. Na przykład: zabieranie najwartościowszych gleb pod stale rozrastające się aglomeracje. Dziś mieszkańcy miast nie są bezpośrednio zależni od pracy na ziemi i ich siedliska mogłyby być zakładane w miejscach, gdzie ziemia jest mniej żyzna. Jest jednak inaczej, z tym wiąże się konieczność intensywniejszego nawożenia gleb słabszych, ich erozja i konieczność produkcji większej ilości nawozów sztucznych.
Zadaniem mądrej władzy byłoby odwrócenie tych tendencji w takim kierunku, aby ludzie sami mogli realizować swe potrzeby materialne i te związane z bezpieczeństwem socjalnym w miejscach gdzie żyją, w ramach lokalnych społeczności, a nie ponadnarodowych konsorcjów jak to ma miejsce, na przykład, w przypadku firm ubezpieczeniowych. Rządzący, w większości, sztywno trzymają się uzależnień prawnych, ekonomicznych i kulturowych, jakie wypracowane zostały w ramach państwa, bo umożliwia im to wygodne życie kosztem reszty społeczeństwa. Służy temu cały system przywilejów finansowych elit władzy i lokalnych szczebli administracyjnych. System korzyści materialnych powoduje, że życie społeczeństwa staje się, mówiąc słowami Szekspira: nędznym aktorstwem przez parę godzin granych na scenie, głośnym, wrzaskliwym, a nic nie znaczącym.
Ukonstytuowane prawem okradanie ludzi z wytworów ich pracy, poprzez zmuszanie ich, w ramach systemu podatków, do świadczenia na cele i środki nie leżące w ich interesie, idzie w parze z wymuszonym przekształceniem obecnych układów w struktury podatne na manipulacje władzy poprzez uzależnienie ich od banków oraz dużych systemów i konsorcjów, a tym samym jej arbitralnych decyzji. Ta antyspołeczna polityka władzy realizuje się również poprzez wprowadzenie wysokich opłat stałych (np. ZUS, podatki), które niszczą wszystkie rodzaje małej działalności, pozbawiając ludzi pracy, ziemi, na której mogliby żyć, może skromnie, ale spokojnie i jednocześnie dostatnio, przyjmując kryterium prostoty. Jest to szczególnie widoczne w rolnictwie, gdzie upadek gospodarstw powoduje migracje do miast, bezrobocie i to, że ludzie ci, z konieczności, muszą zajmować się działaniami, które nie służą właściwie pojętemu interesowi całości, a jedynie napędzają całą masę potrzeb wynikających z istoty potrzeb władzy i jej celów, głównie utrzymania struktur, z nią i dla niej pracujących. Pojęciem, które umożliwia władzy manipulowanie ludźmi, jest pojęcie tzw. opłacalności działania. Ludzie, przez dziesiątki lat bombardowani tym pojęciem przez środki przekazu i edukację, uwierzyli, że można robić tylko to, co spełnia kryterium zysku. A przecież postęp i wiele odkryć, nie były nigdy konsekwencją dążenia do zysku. Zupełnie inne motywy powodowały, że ludzie podejmowali te działania. To samo dotyczy codziennej egzystencji, gdzie działanie człowieka może się zamknąć w sferze jego prostych potrzeb. Patrząc więc z punktu interesu całości i rozpatrując dalsze konsekwencje, narzuconych przez rządy tendencji, można mówić tu nawet o bezpośredniej odpowiedzialności rządu, bo na przykład restrukturyzacja w polskim rolnictwie „zaowocowała” już setkami samobójstw ludzi, którzy z dnia na dzień stracili nadzieję na przyszłość. A przecież życie każdego z nich nie jest mniej warte niż np. życie księdza Popiełuszki. Zło związane jest z człowiekiem i jego egzystencją, ale jego skala byłaby zupełnie inna, gdyby nie było usankcjonowanych „prawem” instytucji państwowych, które to zwielokrotniają. Dobrym przykładem jest tu jednostkowy pęd do agresji, który zawsze będzie występował w życiu ludzi. Jednak jego skala jest nieporównywalna ze skutkami istnienia zorganizowanych struktur przemocy i agresji jakimi są instytucje militarne.
Myślę, że świat będzie się miał dużo lepiej i lepsza będzie kondycja narodów, gdy będzie więcej ludzi prostych, zaspokajających własną pracą swoje potrzeby, a mniej tych, których fizyczne trwanie zależne jest od systemu społecznego o dużej złożoności, mobilności i rozległości działań. Podejmowanie działań o poprawę stanu świata i niezauważenie tej zależności to duży redukcjonizm, bo większość obecnych problemów to wtórne skutki sposobu, w jaki jest zorganizowane społeczeństwo. A wynika to, mówiąc słowami Babadziego, z faktu, że wszyscy myślą w kategoriach „ja” i „moje”, wszyscy chcą być wielcy, a nikt nie chce być mały.
Oczywiście sam powrót na wieś nie uczyni naszego życia harmonijnym, w sytuacji, gdy nasze potrzeby będą zaspokajane poprzez rozległe związki zewnętrzne. Skrajnością jest tu sytuacja, gdy żyjąc tam, jesteśmy całkowicie zależni od destruktywnych struktur miejskich (dochodzi jeszcze kwestia dojazdów potęgujących negatywność takiego sposobu życia). W tej sytuacji nie różnilibyśmy się od tych wszystkich nowobogackich, dla których domek na wsi nie jest miejscem harmonijnego życia, lecz elementem prestiżu i mody, miejscem wytchnienia przed dalszym czynieniem destrukcji i niepokoju, w ramach tzw. działań gospodarczych sprowadzających się do produkcji i dystrybucji rzeczy.
W tym wszystkim nie chodzi o ciasny izolacjonizm i powrót do epoki kamienia łupanego. Byłoby to szkodliwe i niepotrzebne, bo wielu szlachetnych ludzi pracowało nieraz bezinteresownie, by dać innym możliwość lepszego życia. Życia, w którym rola techniki sprowadzała się do odciążenia człowieka w szczególnie ciężkich i żmudnych czynnościach.
Spory poziom egzystencjalnej niezależności potrzebny jest w życiu człowieka po to, by układy zewnętrzne nie wymuszały na nim działań, które, przy głębszej ocenie, można by spostrzegać jako destruktywne. Można dziś śmiało powiedzieć, że zaniechanie 50% różnych działań i wyłączenie tym samym znacznych grup zawodowych z różnych form aktywności, patrząc przez pryzmat zdrowych potrzeb koniecznych, nie spowodowałoby obniżenia jakości życia nawet, gdyby to, co potrzebują do egzystencji, dać tym ludziom za darmo. Olbrzymie możliwości wytwórcze, intelektualne, technologiczne i surowcowe, zaangażowane i marnotrawione są w produkcję rzeczy niekoniecznych, jakich pełne są nasze domy. Ukierunkowanie ich na realizację prostych potrzeb koniecznych, spowodowałoby, że wszystkiego byłoby pod dostatkiem i wszystko, co konieczne, dostępne byłoby dla każdego. Obciążenie człowieka pracą mogłoby być zredukowane może i o połowę, a cały ten czasowy zysk ludzie mogliby przeznaczyć na rozwój ducha i bezkonfliktowe upodobania i zabawę. Automatycznie, mniej byłoby urzędników, ministrów, lekarzy, wojskowych, obrońców środowiska i wielu innych profesji, które tylko pogłębiają ten stan społecznych niewydolności. Bardzo wielu z nich żyje dzięki środkom, które Państwo zabrało w trybie administracyjnym innym ludziom, jako konsekwencja wymuszenia i zniewolenia, a nie jako wynik dobrowolnej umowy stron. Zwiększanie liczby ludzi jednostronnie „wykształconych”, odchodzących od pracy rąk własnych, nie będzie owocowało wzrostem jakości życia, a wręcz odwrotnie, społeczeństwa stawać się będą coraz bardziej autodestruktywne w swym całokształcie. Problem ten dokładnie analizował Mischan w książce „Spór o wzrost gospodarczy” w kontekście jakości życia, nie widząc jakiejkolwiek nadziei na jego wzrost, po przekroczeniu pewnego poziomu złożoności systemów społecznych. Już Sokrates w jednym z dialogów przekonywał swego rozmówcę, człowieka wykształconego o uznanej pozycji społecznej, by wyzbył się wszystkiego co daje mu status i pozycję, sprzedał wszystko i zaczął być pożytecznym dla społeczności przędąc tkaniny.
Czy rzesze ludzi zrobią ten krok ku prostocie, sami z siebie, jako konsekwencja zrozumienia życia, zauważenia że dziś, tak naprawdę, nie dają innym nic wartościowego, tworzą tylko świat coraz bardziej urojonych wartości, niszcząc życie i wolność? Bo w kwestii dobrze rozumianego szczęścia, które jest chyba najlepszym miernikiem udanego i spełnionego życia, coraz bardziej dziś widać, że przyrost wiedzy, rzeczy, spraw i działań, powoduje, że właśnie szczęścia jest coraz mniej. Problemem wymagającym szczególnego zauważenia jest tzw. rewolucja informatyczna, ta paranoiczna fascynacja magazynowaniem i przetwarzaniem coraz większej ilości informacji. Pomija ona najbardziej istotne momenty, po pierwsze to, że rozwój systemów komputerowych służy przede wszystkim władzy, która w coraz większym stopniu chce kontrolować wszystkie dziedziny życia jednostek. I druga sprawa, że człowiek obarczony ilością informacji przekraczającą jego możliwości percepcji i syntezy staje się zatomizowanym idiotą mającym dużo informacji lecz niczego nie rozumiejącym i w każdym momencie życia rozmijającym się z celem swojego powołania. Zwolennicy tej wirtualnej rzeczywistości pomijają zasadniczy fakt, że decydującymi o jakości życia, nie są miliony bitów informacji, ale osobista wolność, czas dla siebie, dostatek energii na cele konieczne, czysta woda i zdrowa żywność. Co z tego, że będziemy żyli w rzeczywistości o dużych możliwościach przepływu informacji, jeździli najnowszymi modelami samochodów, kiedy nie będziemy mogli oddychać czystym powietrzem, pić zdrowej wody, być wolnymi, a zdobycie wszystkiego czego będziemy potrzebowali związane będzie z zaprzedaniem swej duszy, bo wszystko to co istotne pomija przyjęty model rozwoju cywilizacji.
Pojawia się też problem natury etycznej: czy mamy moralne prawo, jako jednostki, podejmować niezliczone działania niepotrzebne, gdy całe grupy społeczne i narody nie mogą zaspokoić potrzeb koniecznych. Gdy co roku na Ziemi umiera z głodu i niedożywienia 20.000.000 dzieci. Jest rzeczą oczywistą, że bieda wielu narodów i grup społecznych wynika ze sposobu życia jaki preferuje się w krajach rozwiniętych. Problem Trzeciego ¦wiata nie byłby tak dotkliwy, gdyby najlepszych gleb nie zabierano tam na plantacje różnych używek takich jak kawa czy tytoń, ale przeznaczano je na uprawę ryżu i pszenicy.
Konsekwencją uczciwego podejścia do wielu problemów winna być radykalna zmiana sposobu życia. Niestety, niewielu chce cokolwiek zmienić w swym życiu. Dla wielu będzie to trudne, bo wiązać się będzie z odrzuceniem wyobrażeń jakie dają tytuły, stanowiska, prestiżowe miejsca w hierarchii społecznej, no i wygodnego życia. Największą trudnością jest jednak odrzucenie lęku, który powołał do życia wiele instytucji i praw warunkujących obecny stan świata. Aby znaleźć siłę, która pozwoli człowiekowi odrzucić wszystkie fałszywe wyobrażenia, człowiek – jak powiedział Stachura – stać się musi – nikim. Od tego trzeba zacząć, szukając autentycznej prawdy o życiu i sobie.
Już Platon, w dziele „Państwo”, zauważył, iż rozbudowa zakresu potrzeb i powstanie nowych grup zawodowych przyczynia się do budowy społeczeństwa o dużej złożoności, co potem staje się przyczyną agresji i upadku. Zresztą , do podobnych wniosków dochodziło wielu innych myślicieli. Większość systemów religijnych uwypukla ten problem. Biblia stwierdza wprost: mając odzienie, dach nad głową i żywność, na tym poprzestańcie; Poprzestańcie na tym co konieczne.
Zacznijmy więc żyć w oparciu o prostotę, a więcej będzie pokoju, czystego powietrza, wody, zdrowej żywności i osobistej wolności. Angielski ekonomista E. F. Schumacher pisał: równie nieskuteczna będzie walka z zanieczyszczeniami środowiska, jeżeli sposoby produkcji i konsumpcji charakteryzować będzie wielka skala, złożoność i przemoc. Tak więc obecne problemy wynikają z celów, jakie ludzie stawiają sobie w życiu. Jak powiedział wspomniany już Schumacher: nasze problemy wynikają z naszych „sukcesów”. Tym, co zapewnia trwanie temu układowi stosunków, jest ludzkie lenistwo i gnuśność, które mogą istnieć wyłącznie w strukturach o dużej anonimowości, gdzie nie ma czytelnych i jasnych związków pomiędzy pracą, a tym, co jednostka otrzymuje w zamian. W zdrowym układzie, człowiek taki byłby odczytany jako pasożyt. Ten układ rzeczy gwarantuje mu jednak wygodną egzystencję. Oczywiście nic nie dzieje się niezależnie. Patologiczny stosunek do pracy jest jedną z zasadniczych przyczyn degeneracji cywilizacji. Większość religii dostrzegła ten problem. Biblia, na przykład, definiuje to tak: kto nie chce pracować, niech nie je, albo u nikogo nie jedliśmy darmo chleba ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu we dnie i nocy aby nie być dla nikogo ciężarem ( II Tesol 3-8, I Tesol 2-9, Efezjan 4-28), kładąc nacisk na pracę własnych rąk, nie akceptując żadnej formy wkładu materialnego czy też pieniężnego, który pozwalałby żyć bez pracy. W obecnej dobie dobrym przykładem takiej patologii są odsetki bankowe i inne rodzaje manipulacji finansowych takich jak giełda. Dziś problem stał się bardziej złożony, bo w zasadzie wszyscy pracują, ale wiele profesji to zwykła symulacja, możliwa w tym układzie stosunków. W świecie opartym o prostotę nie byłoby miejsca na takie postawy. Ładnie przedstawił zbliżoną sytuację Antoine de Saint Exuperie w „Małym Księciu”, w scenie z urzędnikiem, który wmawiał sobie, że jest porządnym i uczciwym człowiekiem, bo robi to, co mu każą i to co wynika ze społecznie uznanych kanonów i prawa.
Padło tu wiele słów i sformułowań, które wielu osobom mogą nasunąć myśli o ekofaszyzmie, czy polpotyzmie. Tym, którzy tak pomyśleli, odpowiem w ten sposób: tylko dogłębne umiejscowienie przyczyn może coś zmienić. A co do słów, jakich użyłem, to powtórzę za Lao Tse: słowa prawdy nie zawsze są słowami pięknymi. Zagubienie ludzi i fakt, że nie są już w stanie odróżnić rzeczy właściwych od niewłaściwych wynika z przerostu, nie mających ze sobą związku informacji, bełkotu, tworzonego przez media i wydawnictwa, w gąszczu którego ginie każda zdrowa myśl, oraz z życia w rzeczywistości totalnie zdeprawowanej, w której ludzie zostali ukształtowani, nie mając pozytywnych punktów odniesienia. W znacznej części, odpowiedzialni są za to duchowi nauczyciele, którzy swym pasożytniczym, materialnym i w każdym calu konformistycznym sposobem życia, sankcjonują taki układ relacji międzyludzkich. Krishnamurti w odniesieniu do gospodarki typu kapitalistycznego powiedział: jak wy, chrześcijanie nie zauważacie sprzeczności między zasadami etyki, na jaką się powołujecie a wzajemnym wyniszczaniem się w ramach wolnej konkurencji. Krishnamurti miał na myśli współpracę jako punkt do którego winien dążyć człowiek o czystej etyce.
Szczytem deprawacji i niezrozumienia wielu związków i zależności, jest łączenie różnych technik rozwoju duchowego i nowych kierunków psychologii z tzw. „nowoczesnym biznesem”, gdzie osoby po tego rodzaju kursach uzyskują większą pewność i skuteczność swych destruktywnych działań. Bardzo potężne siły ludzkiego „ego” wytyczają tę drogę ku zatraceniu. Dlatego to co tu napisałem będzie dla wielu szczekaniem psów, gdy karawana będzie dalej szła swą drogą. Jedno jest pewne, karawana ta będzie napotykać coraz więcej przeszkód, które w pewnym momencie uniemożliwią dalszą jej drogę. Bo nie jest możliwym, by zasada walki, rządząca relacjami międzyludzkimi, wsparta założeniem nieograniczonego ekspansjonizmu, w ograniczonej przestrzeni biosfery, na obecnym poziomie technologicznym, mogła zapewnić społeczną stabilność i pokój.
Można by powiedzieć za Lwem Tołstojem: nie obarczajmy innych tym, co możemy zrobić sami. Potrzebujesz marchewki? Wyhoduj ją własnymi rękoma, a fabryka produkująca chemiczne środki ochrony roślin przestanie być potrzebna. I tak można postąpić z wieloma innymi potrzebami. Po co zarabiać pieniądze, robiąc rzeczy niepotrzebne i szkodliwe, aby potem kupić to, co do życia potrzebne, podczas gdy wiele rzeczy można zrobić samemu. Może dzięki temu przestaną dymić dziesiątki kominów, przestaną być potrzebne kilometry autostrad, miliony samochodów i mnóstwo innych przyczyn destrukcji dziejącej się na Ziemi. W kwestii relacji międzyludzkich, więcej będzie pokoju, czasu dla siebie. Nie będzie potrzeby zniewalać się samemu i zniewalać innych, bo każda inna droga, to bezsensowna walka ubrana w szatę kultury, białych koszul, fałszywych uśmiechów i gestów, telefonów komórkowych i tego wszystkiego, co staje się nieodzowne, aby funkcjonować w tym świecie wypaczonych wartości. Wróćmy do prostoty, a nie będzie potrzeby chronić, leczyć, kontrolować, rządzić, walczyć o lepszy świat, pisać o tym i podejmować milionów działań, które są skutkiem odejścia od prostoty.
Słyszałem w radio, iż w Anglii, jakiś zdolny inżynier zbudował hermetyczny wózek dla dzieci, z systemem filtrowentylacyjnym. Tak, to musiał być inteligentny człowiek, ale czy był to człowiek mądry? Czy rozumiał to, co robił? Czy rozumiał życie i swoją rolę?
W Czarnobylu, jeden z profesorów komisji naukowej, która kierowała działaniami po awarii, zostawił w pokoju napis: Człowiek inteligentny znajdzie wyjście z każdej trudnej sytuacji, ale człowiek mądry nigdy się w takiej nie znajdzie.
W ten sam sposób rządy, jak wspomniany inżynier, rozwiązują obecnie większość problemów. Tworzy się kolejne elementy nadbudowy zamiast zaczynając od edukacji wniknąć w przyczyny obecnego stanu rzeczy. Dokładanie urzędów, instytucji, fabryk i specjalistów zajmujących się usuwaniem skutków obecnego sposobu zorganizowania życia, powoduje tylko obciążenie ludzi kosztami ich utrzymania, bo tak naprawdę, ludzie ci nic innym nie dają. Podobnie jak żołnierze są balastem dla społeczeństwa, a jako, że walka jest dalszą konsekwencją tego wszystkiego, to wspomniany żołnierz i cała ta nadbudowa w odczuciu nieświadomej większości, stają się potrzebni. Tak więc, utrzymanie tej coraz bardziej złożonej struktury pochłania więcej, niż daje ona w zamian, jest więc drogą donikąd.
Oczywiście władza będzie bronić tego kierunku rozwoju i wymuszać uczestnictwo w tej paranoi, bo każdy, uczestnicząc w tym, daje jej profity i jak to napisał Tołstoj jej pomocnikom i pomocnikom jej pomocników.
Wiele mówi się o wolności i demokracji, ale tylko człowiek wyjątkowo bezkrytyczny może powiedzieć, że jest wolny w tym co robi i jak żyje. Są to tylko pozory wolności. Krępowane jest każde alternatywne działanie, które wymyka się spod kontroli państwa i nie służy rozwojowi technokracji choćby nie wiem jak było słuszne i pożyteczne. Jedyne co wolno i co należy to konsumować i produkować jak najwięcej, nie patrząc na skutki, aby tylko podtrzymać to wszystko co wyrosło z lęku, chęci dominacji, chciwości, wygodnictwa itp…, oczywiście ubranego w pojęcia typu dobro społeczne, spokój społeczny, rację stanu, interes państwa. Wszystko inne to zagrożenie, które trzeba niszczyć słowem, prawem, pałką, karabinem i pomówieniem. Dlatego jakże słuszne są słowa Pier Paolo Pasoliniego, że społeczeństwo konsumpcyjne przez swą powszechność z całą swoją społeczną organizacją stanowią najwyższy jaki kiedykolwiek istniał na ziemi przejaw totalitaryzmu. Jak śpiewał George Brase: bliźni nie lubią, gdy ktoś inną drogą pragnie iść. Tym bardziej nie lubią, gdy droga ta mogłaby zaszkodzić ich małemu światkowi. Przykładem może tu być nagonka medialna na tzw. sekty i nowe ruchy społeczne, która jest przejawem tej samej niechęci. W historii było niekiedy i tak, że to właśnie sekty były nośnikami prawdziwych wartości przy zupełnej degeneracji struktur dominujących. Katarzy, Waldensi, Husyci to jedne z wielu przykładów. Można było od nich wiele się nauczyć, co znaczy człowieczeństwo. Byli jednak zbyt dużym kontrastem dla kościołów pokazując czym jest prawda, dlatego musieli zginąć.
Różnego rodzaju patologie jakie mają miejsce w różnych nowych ruchach religijnych to inny problem, na dobrą sprawę w wielu takich przypadkach zanim rozpocznie się nagonkę na nowe ruchy religijne należy postawić pytanie kto za takimi zdarzeniami może stać i komu mogłoby zależeć na spektakularnych tragediach, i czy aby nie są one od początku, czy też od pewnego momentu elementem służącego komuś scenariusza. Można też spojrzeć jeszcze inaczej, jak się mają takie incydentalne sytuacje do morza patologii społecznych jakie występują np. „w zdrowym katolickim społeczeństwie” gdzie już dzieci zabijają dzieci ochrzczone i chodzące na religię.
Czy pójdziemy w kierunku życia, w którym sami nie będziemy tworzyli destruktywnych uwarunkowań? Degeneracja przyrody jest sumą jednostkowych zachowań miliardów ludzi, niejednokrotnie o bardzo minimalnym ładunku destrukcji. Czy też, w odruchu bezsilności organizować będziemy pikiety, zwalczając skutki, które sami współtworzymy, a które, jak podawanie morfiny choremu na raka, niewiele zmieniają? Nie chodzi mi o to, by zaniechać różnego rodzaju działań ekologicznych czy edukacyjnych, ale by te działania były równoległe z przekształcaniem naszego życia w układy oparte o prostotę, które dopiero same w sobie mogą być rozwiązaniem obecnych problemów. Bo może być i tak, że osiągnięcie umiejętności prostego życia będzie w przyszłości jedyną możliwością godziwej i uczciwej egzystencji. Praca na roli daje też największy z możliwych, margines osobistej wolności i kreatywnego życia, bez tworzenia kolizji, polegającej na naruszaniu wolności innych ludzi. Zacytuję kilka fragmentów Tao Te King („Księgi Drogi i Cnoty”) Lao Tse i znów nie po to, by wiernie przenosić to, co tam napisano, ale dlatego, że Księga ta dokładnie umiejscawia przyczyny negatywnych zdarzeń na świecie. Drzewo, tam gdzie rośnie, zapuszcza korzenie i taki układ, mym zdaniem, jest optymalnym układem, wzorem, który daje nam sama natura. Oddajmy więc głos Lao Tse: Trzeba sprawić, by ludzie z całą powagą traktowali śmierć i nie oddalali się za bardzo od swych siedzib. Chociaż byłyby wozy i łodzie, należy doprowadzić do takiego stanu, by nie było niczego, co by można przewozić. Należy doprowadzić do takiego stanu, że gdyby nawet sąsiedni kraj był w zasięgu wzroku, gdyby szczekanie psów i pianie kogutów dobiegało ich uszu, to ludzie ci, aż do swej śmierci, nigdy by się tam nie wybierali ze swych siedzib. Przekładając na język współczesny słowa Lao Tse można by powiedzieć, iż należy dążyć za pomocą różnych mechanizmów do takiej organizacji społeczeństwa, aby ludzie większość swych potrzeb zaspokajali w miejscach gdzie żyją. Jest to równoznaczne z uchyleniem wielu zasad współczesnej ekonomii. Przykładem na przekroczenie zasad nakreślonych przez Lao Tse jest monstrualnie rozwinięty handel zagraniczny, w którym przerzuca się te same artykuły w obie strony spalając paliwa, zużywając środki materialne i ludzki czas, jak też i handel całą gamą artykułów mogących być wytworzonymi na miejscu. Dzieło Lao Tse napisane w V w. p.n.e. mobilność i krzątaninę postrzega jako chorobę umysłu, który chce być ciągle zajęty, aby nie stanąć przed samym sobą. Ale tylko w ciszy człowiek może odnaleźć głębszy Sens Życia. Kto wie, może być i tak, że autor „Ksiąg Drogi i Cnoty” ma rację w całej rozciągłości. Nawet Albert Einstein, obserwując ludzkie poczynania, powiedział kiedyś, że: może byłoby lepiej, gdyby człowiek nie robił nic, oczywiście prócz tego, co naprawdę konieczne.
Człowiek, który rozumie rzeczywistość, świadomie ją kształtuje, a człowiek nie rozumiejący jej jest przez nią kształtowany. Zakończę słowami znanej piosenki: Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście!
Janusz Szumowski
Bibliografia: Pismo ¦więte Nowego i Starego Testamentu; Max Horheimer – Społeczna funkcja Filozofii; Lew Tołstoj – Odbudowanie Piekła (Wegetariański ¦wiat, maj 1998); E. F. Schumacher – Małe jest piękne; P.I.W. 1998 praca zbior. – Propozycje do przyszłości- społeczeństwo konserwacyjne; L.R. Brown – Jutro może być za późno; Krishnamurti – Wolność od znanego; Henry Thorou – Walden; Jli Lazari Pawłowska – Etyka Ghandiego; Rene Taylor – Tajemnica zdrowia plemienia Hunzów; Charles A. Reich – Zieleni się Ameryka; Teodore Roszak – Wspólnota Przyszłości, Nauk tworzona przez rapsodyczny intelekt (przedruk z literatury na świecie pt. Paradygmat wyobraźni; Markus – Człowiek jednowymiarowy; Platon – Państwo; Lao Tse – Tao Te King; Miszhan – Spór o wzrost gospodarczy; Tefler – Trzecia fala; Gibron – Prorok; Nauki Babadziego – wyd. Towarzystwo ¦wiadomości Babadziego; Edward Stachura – Tabula Raza; Lew Tołstoj – Przemówienie na Kongres Pokoju w Sztokholmie; Fritofil Kapra – Punkt Zwrotny; ¦w. Ambroży – Pisma starochrześcijańskich pisarzy, wybór pism tom XXXV Akademia Teologii Katolickiej (traktat o lichwie); Olaf Swolkień – Nowy ustrój- te same wartości; Pier Paolo Pasolini – Freibeuterschriften Aufsätze und Polemiken über Zerstörung der Kultur des Einzelnen durch die Konsumgesellschaft (Niszczenie Jednostki przez Kulturę Społeczeństwa Konsumpcyjnego) Berlin; Hoimar von Ditfurth – Pozwólcie nam zasadzić jabłonkę. Już nadszedł czas; Dialogi Platona.
Autor: Janusz Szumowski